piątek, 31 stycznia 2014

A tymczasem w roku 1776 chyba...

Król Ludwik XVI (obdarzony przez złośliwych pijacką xywencją Bourbon) rozparł się na tronie i zarządał piwa. Rodzić się poczęła jeszcze ciągle niepewna - bo zarządał dopiero drugi dzbanek - acz obiecująca myśl. Póki co zawierała się w słowie na-pierre-dalać ich, ale powoli sie klarowała jeśli chodzi o szczegóły... A słowiczy śpiew rozchodził się romantycznie  oknem po komnatach, bo to rzecz jasna poranek był. (relacja na żywo, uzupełniana w tym czytaj więcej)

... (post niżej zrezygnowałem z tytułu, tak to właśnie wygląda jak coś wtedy :P tak tylko piszę, bo tak właśnie będe robic przy lwiej części postów)

A jeszcze dziś prawdopodobnie jakaś pojebana relacja z Hard Truck albo Europa Universalis IV (pewnie z tej, której pudełko pierwsze spadnie z półki gdy nią potrząsnę :P), nie tylko dla nie-graczy. Albo i nie, bo sama nie wiem (ale pewnie tak, jest publika, 6 osób kliknęło na recenzje Wielki Mistrz, podejrzewam, że nawet połowa mogła zrobić to celowo).

Oczywiście nie gubię kursu, wiadomo o który dzień tu chodzi, za 5 lat Gość Niedzielny w mediach będzie się kojarzyć z czymś zupełnie innym niż dziś :P

Ponad 100 heh

Normalniej wreszcie, bo pierwszego dnia tyle wejść, że człowiek się speszył tak jakby umówić sie na poranek rowerowy z anonimowymi, nieregularnie jeżdzącymi ludźmi na forum, a na miejscu okazałoby się że stawił sie Zenon Jaskuła, Reni Jusis ("wyluzuj, nie ciebie szukam" :F), Burt Reynolds (jeśli nie żyje to przepraszam ew. fanów) i Stephen Hawking. A ty masz stary materiałowy chlebak w którym wieziesz wodę, bo nosidełko sie zepsuło i wyglądasz jakbyś jechał nałapać chomików, a potem łapiesz gume i Hawking mówi jak masz zmienić dyntkę. I gdy kucasz by się za to zabrać (Zenek o dziwo nauczył sie  sam je wozić) okazuje się, że martwiąc sie o wytarty materiał chlebaka popełniłeś błąd, bo powinieneś martwić sie o szwy portek. Na dodatek wtedy właśnie podjeżdza Zoey Deschanel i Andrzej Wroński i wyjaśnia się, że lubi łysych starszych gości, no ale to już nie pora... Takie to było uczucie, ale na szczęście dziś statsy pokazały już coś bardziej planowanego.

czwartek, 30 stycznia 2014

@%#

Myszka definetly musi mieć czwarty przycisk...



do "Pomiń reklame na YT". Relaks przed pracą mi nie wychodzi. I jeszcze reklama, że ktoś z tej niby mojej firmy, pracując w niej kilkanaście lat se gdzieś tam na Alasce, z psami wyścigi robi... na takich nierobów pracuję?! :P

Próba nazwy numer jeden

3 * 3 * 3 = 27 o ile dobrze pamiętam, czyli samo szczęście, bo dwa to szczęście, a także 7 to optymistyczna liczba. Obudzony w stanie okołowennym (bo trzeba jednak się hamować, do pracy za chwilę mus, to znaczy w zasadzie to już powinienem siedzieć w pociągu, ale no co, miałem złe przeczucie, że coś się stanie*) a już od niechcenia takie piękne zależności wychodzą.
No i pewne kłamstwo także jest zawarte, a  co za tym inteligencja! :P

*tylko debil zignorowałby sen z King Kongiem który obrywa płatki kwiatka i widać, że wynik będzie "nie kocha"

środa, 29 stycznia 2014

A właśnie, a właśnie (sam jestem ciekaw, czy z wymyślaniem tytułów notek po alko bedzie problem czy nie)

Przypomniało mi się, że ja przecież kiedys wymysliłem kawał-dykteryjkę*! Pełen finezji! Jedenaście lajków na profilu o Łotewskich Chłopach! Jak ktoś nie wie o co z nimi chodzi, to cóz, musi się dowiedzieć, bo nie będzie się śmiać. Wspomnienie fejmu uderza do głowy, muszę, muszę się podzielić!

Łotewski chłop uczy swojego syna jak obierać zimnioka. Chwila radości, malec śmieje się, bo zgrabnie mu to wychodzi. Ale to nieprawda, to tylko halucynacja z niedożywienia. Jest tylko brzęk kozika o kamień w rękach tłumaczącego chłopa i dziecię nie mające sił siedzieć. Ale i to nieprawda, to halucynajca w halucynacji. Jest tylko chłop na gałęzi samotnego drzewa a dźwięk to mlask wilków wysysających resztki szpiku ze szczątków dziecka. Surowy jest łańcuch pokarmowy na tych ziemiach - myśli chłop-filozof - ale czasem i łańcuch może dać wolność.

Ha! I to na trzeźwo wyszło! (tzn. w pewną niedziele ok. 16, jak za parę wieków wyjmą moje słynne truchło by pomierzyć, ile promili miało w każdym z momentów, to wyjdzie że kłamałem trochę. Ale tylko trochę, tak dla posmaku.)

btw. nie wiem jak ja w sobotę czy niedzielę ogarnę obsługe blogspota. Np. polskie literki trzeba jakoś wyjątkowo mocno wciskać. (specjalnie nie poprawim, żeby pokazać!)

* se nie myślcie, że ja znam takie słowa. Muszę sprawdzać w wiki czy gdzieś, czy dobrze kojarzę, generalnie jednak mimo wszystko wychodzi, że mam skuteczność trochę lepszą niż treserzy dzięciołów próbujący nauczyć wbijać je gwoździe, czyli także o wiele lepszą niz polska piosenka na Eurowizji ha!  (yup, jest promo w Żabce, 3 klasyczne za 6 zika...).

Z cyklu co ja robię tu...

No i spaprałem, było to piwko wypić, spotkanie na 13 osób, wszedłem ostatni, siedziałem daleko, nikt by nie wyczuł. A wena byłaby większa - dwa pytania, trafiło mi sie powiedz dlaczego lepiej być pesymistą niż optymistą i  jak i gdzie wypocząć, gdy ma się nieograniczone środki ale tylko 3 dni.
Wyszedłem od optymisty, który nie przejmuje się rozlanym mlekiem i pesymisty, który jest krok prędzej i wie, że to mleko na pewno sie rozleje, więc go ono tym bardziej cieszy, że jest, to mleko to, no. I że w ogóle jak sie ma wszystko kiedyś posypać, to bardziej cieszy, a optymista nawet nie zauważy. Kuźwa, normalnie młody Wolter. Geez, choćby jedno tyskie co by spowodowało... A drugie - jeśli środki nieograniczone, to przede wszystkim nigdzie nie jedziemy, po co czas tracić, niech wszystko do nas przyjeżdża, tu gdzieś blisko, choćby cyrk. No i przekupujemy policję :F
Potem jakieś pierdoły w grupie, skupiłem się na obserwacji i badaniu reakcji pań prowadzących (cóż, siedziałem tak daleko że cycków nie było widać :P), jedynie od niechcenia zaznaczając swoją dominującą w niej pozycję :F
Do mnie uśmiechała się jakby mniej sztucznie niż do niektórych, takim trochę uśmiechem zakonnicy (ale czy wewnątrz rozpalonej i myślącej o zrzuceniu drogi habitu trudno wyczuć :F) ale jednak do kogoś bardziej... Ale druga tura to już rozmowa indywidualna, pójdziemy vabank, albo lubi owłosioną klate spozierająca z odpiętej koszuli, albo nie.

Bo w obraz mózgu paranoika to się chętnie klika! (czy to można nazwać reverse-NLP?)


Po kiego mi blog? Muszę to wytłumaczyć, w końcu nie jestem niekwestionowalnym uroczym delfinkiem skaczącym przez obręcze na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w basenie niekoniecznie olimpijskim (ze tez na to nikt nie wpadł ze scenarzystow otwarć, Putin by to chętnie pewnie pierdalnął i w Soczi gdyby mu pomysł podsunąć, na koniec biorąc go na bary i wrzucając z powrotem do morza. A że zimno niby to co, na Islandii mogą się kąpać nie będąc Ruskimi, to w Rosji Ruskie z delfinami nie?) w towarzystwie Zoey Deschanel, która w sumie nie wiedziałaby po co tam jest, ale to tylko dodawałoby jej uroku. Chyba że grywa w dramatach i ja nic o tym nie wiem i nie każdemu kojarzy się z wdziekiem, ale np. bardziej z rzyganiem i uwięzieniem w piwnicy (zaraz, to akurat nie byłoby złe? W sensie ktoś przynajmniej dawałby znać na bieżąco, że treść któregoś słoika już się starzeje.) Cóż, widziałem tylko jeden film z nią. Tak czy siak o filmach też tutaj będzie, a co.
Ale, nie, moment, nic nie muszę!!! (taki to właśnie będzie przewrotny blog, niczym qwa rybak który łapie ryby w towarzystwie kolegów które je wrzucają z powrotem, bo za małe, a on po to, żeby na ich oczach je przyczepiać do baloników, które fruwają nad taflą wody, baloników w kolorach flagi Francji, żeby było zabawniej :F). Jedyne co muszę, to pić.
Można zbudować barkę,
Można ociosać drzewa,
można złapać nawet kormorana za nogi
ale żeby poczuć dwunastej muzy ostrogi
to trzeba wydezynfekować stare w móżgu złogi.
Po to, żeby mogły pojawić się nowe i żeby na autostradzie myśli znów mógł zrobić się karambol (sam nie wiem, czy to fajne, czy pretensjonalne hasło, a może właśnie godzi te dwie rzeczy? Hm).

No a czym się dezynfekuje? :P
(jakie imię nadać tej nowej muzie? Gulgotia? Alkoletta? Ech, jak widać poszła se w pizdu. Ale dont worry, wróci.  )
Wpisy pewnie w soboty i niedziele -tak ze spraw organizacyjnych. Chociaż jak widać teraz jest wtorek, albo środa nawet (udało mi się sprawy organizacyjne ogarnąć po dwóch piwach, ha, może jutro przed rozmową kwal. też skorzystać z dorobku miasta Tychy? Hm.) 

PS. Niżej jakiś post o grach, bo jak mi się nudzić będzie to będę podejmował próby pisania nawet i na taki ekstrawagancki temat. Ale to tylko czasem :P