piątek, 31 stycznia 2014

A tymczasem w roku 1776 chyba...

Król Ludwik XVI (obdarzony przez złośliwych pijacką xywencją Bourbon) rozparł się na tronie i zarządał piwa. Rodzić się poczęła jeszcze ciągle niepewna - bo zarządał dopiero drugi dzbanek - acz obiecująca myśl. Póki co zawierała się w słowie na-pierre-dalać ich, ale powoli sie klarowała jeśli chodzi o szczegóły... A słowiczy śpiew rozchodził się romantycznie  oknem po komnatach, bo to rzecz jasna poranek był. (relacja na żywo, uzupełniana w tym czytaj więcej)

Tutaj będzie relacja na żywo czy coś, można odświeżać, chyba nawet będę coś pisać :P (jakby co cd. wlasnie tu sie bedzie pojawiac, chociaz jak ch.. ktos tutaj sie wklika xd)

 lipiec 1776
 Myśl wzmagała emocje, a emocje nie pozostawały dłużne i wzmagały pracę synaps, hipokampów i innych takich o których król nie mógł mieć pojęcia - ale co za różnica, skoro i tak by mu nikt tego wypomnieć nie podołał. Wykrzyczane słowo raz, drugi, trzeci niosło się echem.
 - O Najwyższy Oświecony Panie Mój Chędogi a Czupurny, ale czym! Otóż mamy tylko tysiąc armii w stolicy na wypadek potrzeby szpalerowania (cwany manewr polegający na tym, że żołnierz minięty przez króla szybko biegł na koniec szpaleru w kierunku w którym on zdążał. To właśnie jeden ze szpalerowników wynalazł dezodorant - przyp. tłum.) drogi do przechadzek na przedpola by zażyć spaceru i poznać sprawy ludu (tak naprawdę chodziło o wypady do luksusowych burdeli, ale oczywiście zachowywano pozory, bo nigdy nie wiadomo kiedy królowa wejdzie do pokoju, tzn. komnaty, tzn. sali tronowej czy coś). Sam panie nakazałeś, by kwiat piechoty zluzować do celów genetycznych, więc chodzą po mieście i płodzą przyszłość naszą, już w pierwszych pieleszach rosną ich najprzedniejsze syny, przy nieświadomych krawcach, bednarzach, aptekarzach i ludwisarzach. Rzeźników nie rusali, tak jak Pan Przy Bocianie Żabiej Roztropności nakazał. Mam spis. Za 18 lat będą całe chmary chwatów i rębajł...
- Jebać to, niech skończą jebać! - odrzekł król.
I wszystko stało się jasne, poza celem, w który wskaże sulica przodków (tzn. w przenośni, bo sulice przechłał jeden z przdoków). 

grudzien 1776
Łuczywa w komnacie świeciły migotliwie (nie to że nie było stać na kandelabry, po prostu Ludwik jak to Ludwik, wymyślił sobie zobaczyć w komacie, na chacjendzie obakać jak jeleń z łanią w nienaturlanych warunkach ten tego, co trwało już trzeci tydzień, bo trudno było zgrać okres nieznurzenia planowaniem, gospodarowaniem, klarowaniem myśli władcy  z okresem chuci zwierząt; sytuacja była więc poniekąd niepewna, jak przy szybie w rekinarium o która w skoorodynowany sposób opiera sie 30 sumitów - niby nic, ale nigdy nie wiadomo i lepiej trzymać się z dala).
- Panie Mój, Cnót Wszelakich Bezmiaru Granico (wyszło słabo, ale król akurat przymnął oko). Już 31 tysięcy na miejscu, zmierzają też kolejne oddziały. Zorganizowany wieczór przy pochodniach, całe mnóstwo ludzi na polu, to może być czas na idee krzepiąca, spajająca, jednoczącą. Żołnierze czekają!
- ...
- Czyli tak?
-...
- Chodźmy więc!
Stanął przed imponującym szeregiem. Godnie, niczym z obraza - ale w świetle pochodni nawet brzydkie dziewczęta zyskują, więc to akurat niekonicznie warto odnotować.
- Żołnierze! Chwali się wam czyn wasz społeczny dotejporny. Koniec gnuśności, czas  zdmuchnąć wroga niczym świeczkę po skończonym stosunku! Czas wyruszać! Do ataku! Naprzód!
(nieartykułowany żołnierski głos tysięcy gardeł)
- Ale Panie Mój, Wertepie Na Drodze Do Celu Wrogich Dynastii, na kogo? - wyszeptał doradca
- Co? Co na kogo? To metafora taka. Idę do ogrodu puścić pawia przy pawiu, a potem spać, kontynuuj, ty ich zabawiaj. Powiedz że są lujami, to brzmi z francuska, ok?
I tak oto powstała wielka armia zwana armią Największego Luja (eee? - przyp. tłum).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz